Czy mówiłam już Wam, że najbardziej uwielbiam biele i niebieskości? Na pewno już wspominałam o tym, a jeśli nie, to trudno tego nie zauważyć po moim portfolio.
Ja w ogóle lubię kolory, jednak błękit, granat – zawsze skradną me serce.
Kilka tygodni temu zmalowałam trochę botanicznych wzorów w niebieskich odcieniach. Później udało mi się znaleźć chwilę, by je zeskanować i zaprojektować coś, co długo chodziło mi po głowie.
Taka jest historia tego kompletu delikatnych zaproszeń. Miały być z okazji moich 25 urodzin, ale nie wiem, czy jednak będę wyprawiać takie przyjęcie, zważywszy na to, że na początku listopada będziemy obchodzić roczek naszego drugiego maluszka…
Wracając do papeterii – subtelne, akwarelowe liście, czyste tło, prosta forma. Karty z treścią zaproszenia zamknięte w mlecznej, lekko transparentnej kopercie, a całość przewiązana połyskującą wstążką. Bez kleju, bez przesadnych ozdób. Prosto, elegancko i lekko. Tak, jak mi się marzyło.