W czasie przerwy wakacyjnej miałam zaplanowane mnóstwo nowych projektów, udoskonalenia strony i tym podobnych…
Kto jest rodzicem, ten doskonale mnie wie, że planować oczywiście można, ale z realizacją bywa już gorzej.
U mnie tak właśnie było. Pierwszy tydzień zaskoczył mnie pierwszą chorobą młodszego synka. PAPI musiałam odłożyć na później. A kiedy nadszedł drugi tydzień, przyniósł za sobą falę upałów, co zupełnie nie pomogło w realizacji choć części założeń. Dzieci i my byliśmy zupełnie rozstrojeni. Czekaliśmy na chwilę ochłody, deszcz, burzę, cokolwiek… Coś, co przyniosłoby nam wytchnienie w gorączce. Dzieci szalały, płakały i pokładały się na zmianę. Nasz dom wyglądał trochę jak pole bitwy.
Udało mi się kilka razy usiąść na dwa, trzy kwadranse do biurka. Odkurzyłam akwarelki, o których myślałam już od dawna. I zaczęłam się rozmalowywać. Głowę mam pełną pomysłów, ale zobaczymy, ile z tego uda się w najbliższym czasie zrealizować, bo być może przeprowadzka tuż, tuż…
___
Zobaczcie zatem, co namalowałam. Motyl, cóż by innego? Uwielbiam motyle, chyba każdy o tym wie. A niebieski – to było oczywiste.
___
Morpho didius