Dzisiaj już oficjalnie mogę pokazać Wam efekt mojego realizowania własnych marzeń. Moje pinsy „Lilie” to pierwszy tego typu projekt, który zaplanowałam całkowicie sama, a pinsy są polskim produktem, owocem współpracy z marką Pinswear.
Jestem szczęśliwa, że wzięłam sprawy we własne ręce, zakasałam rękawy i przestałam już tylko marzyć. Dotąd snułam wiele marzeń, ale wciąż pozostawały w mojej głowie oraz w postaci szkiców i projektów.
I tylko tyle.
Nie wiem dokładnie, jaki to był dzień. Pamiętam tyle, że poczułam, że muszę w końcu zacząć jakoś działać, zamiast wciąż podziwiać to, że innym się udaje, a ja wciąż jakby stoję w miejscu. Może do wielu z Was to nie przemówi, ale bardzo długo modliłam się w intencji rozeznania, co mam w życiu robić, w którą stronę zawodowo-artystyczną pójść. Nie widziałam wielkich znaków, cudów, nie miałam objawienia. Niemniej, wiem, że wybory, które podjęłam były właściwe. Przez to, że długo się nad nimi modliłam, dużo też myślałam. Minęło wiele tygodni. Nie była to pochopna, choć uważam, że nieco szalona (jak na mnie) decyzja.
Trafiłam na Instagramie na pewną firmę, która oferowała właśnie takie produkty. Później zaczęłam szukać również innych, by zebrać jak najwięcej potrzebnych mi informacji o kosztach, czasie produkcji oraz w ogóle samych wytycznych dotyczących strony technicznej projektu pinsów. Po wielu napisanych i odczytanych mailach, byłam już pewna, że chcę wypuścić swoją mini kolekcję pinsów.
Już prawie miałam umowę z jedną firmą, a przelew czekał na zatwierdzenie, ale dałam sobie dwa dni wytchnienia. By świeżym okiem jeszcze raz spojrzeć na mój pomysł. Wyobraźcie sobie, że dzięki tym dwóm dniom całkowicie zmieniłam firmę, która miała wykonać dla mnie moje pinsy. Choć pierwsza z nich bardzo kusiła mnie ceną (za ten sam koszt miałabym dwie matryce, czyli dwa wzory i dwa razy pinsów więcej), to jednak serce podpowiedziało, że hej! Przecież jesteś Polką, tworzysz rękodzieło, grafikę i chcesz wspierać polski biznes! Wybierz tych, którzy robią wszystko na miejscu (a nie w Azji). Tak oto w Pinswear skradli moje serce tym, że są z Łodzi, a przede wszystkim, że zdolne dziewczyny malują nasze pinsy ręcznie! Wkładają całe serce w to, by były one jak najpiękniejsze. No i przepadłam.
Uznałam, że a co tam! Raz się żyje, wspierajmy się lokalnie. Mój portfel nieco na tym ucierpi, ale przecież idea jest ważna. Sama tego pragnę, by Polacy pokochali polskich twórców, lokalne firmy, rękodzielników, artystów i to nam właśnie zaufali. Idąc za głosem serca, postanowiłam zatem zacząć od siebie.
Dzięki temu dzisiaj oglądacie (i możecie nabyć) pinsy „Lilie”, czyli prawdziwy owoc polskiej współpracy. Jestem dumna z tego, że zamieniłam marzenia w plany, a te zaczęłam konsekwentnie i odważnie realizować. Może nie wiecie, ale wciąż jeszcze mam problem z rozmowami telefonicznymi z obcymi, pisaniem maili z pytaniami, a przede wszystkim z rezygnowaniem z czyiś usług, jeśli mi nie odpowiadają.
Ostatnie kilka tygodni nauczyło mnie jednak bardzo dużo, zahartowało, a przede wszystkim pokazało mi, że wcale nie jestem taka nieporadna, jak myślałam. Doceniam siebie bardziej, doceniam też innych. Naprawdę, są na tym świecie wspaniali ludzie i to w biznesie także!
Dziękuję za to, że jesteście tutaj teraz, czytacie moje wpisy, oglądacie zdjęcia, a może nawet komentujecie lub wysyłacie mi prywatne wiadomości. Dzięki Wam zalewa mnie jeszcze większa fala motywacji, a wyobraźnia podsuwa nowe pomysły. Będę wdzięczna za każdy nowy komentarz, uwagę, czy ciepłe słowo. Miło mi będzie także, jeśli dzięki Wam zacznie zwracać mi się zainwestowany kapitał, bym mogła niebawem puścić w świat kolejne wzory! Wspierajmy się lokalnie!
Na koniec dodam jeszcze to, o czym często wspominam na Instagramie. Nie bójcie się walczyć o swoje marzenia. Realizujcie swoje plany, rozwijajcie się. Życie jest jedno i to bardzo krótkie. Szkoda czasu na gdybanie, oczekiwanie i patrzenie na innych. Każdy ma jakiś dar, który może w sobie rozwijać. Nie zapominajcie o tym i dbajcie także o siebie!
Dziękuję bardzo!
No to w takim razie zostawiam swój komentarz. 😉 Gratuluję zrealizowanego marzenia i mam nadzieję, że z całą resztą też się uda. Wiem, jak ciężko czasami jest przejść od planów do ich realizacji. 😉